Fabiś Fabiś
401
BLOG

Twórcy najmocniejszych sportowych horrorów powracają

Fabiś Fabiś Rozmaitości Obserwuj notkę 0

     Serca polskich kibiców rozpalał jeszcze sensacyjny sukces siatkarzy, którzy z mistrzostw świata w Japonii przywieźli srebrne krążki. W kraju nad Wisłą mało kto spodziewał się, że już wkrótce podobnych emocji dostarczy nam kolejna drużyna narodowa. Na początku stycznia 2007 roku Bieleckiego, Tkaczyka czy Szmala kojarzyli w ojczyźnie tylko wierni sympatycy niszowej dyscypliny za jaką uchodziła wtedy piłka ręczna, a wspomniani zawodnicy większą popularnością  cieszyli się pewnie za naszą zachodnią granicą, gdzie ,,szczypiorniak” zajmował pozycję sportu  numer dwa po futbolu.  Miesiąc później wspomniane trio wraz z kolegami i trenerem Bogdanem Wentą było już  na ustach wszystkich Polaków.

 

         Z mistrzostw świata w Niemczech biało-czerwoni wracali ze srebrnymi krążkami, a na lotnisku w Polsce witały ich tłumy. Podopiecznych Bogdana Wenty okrzyknięto sportową drużyną roku, a słowo ,,Gladiatorzy” przestało być zarezerwowane tylko dla starożytnych wojowników.  Od teraz określano tak, tych  którzy na początku  każdego roku pokazywali przedstawicielom innych dyscyplin na czym polega prawdziwa walka z orzełkiem na piersi. ,,Orły Wenty” zyskały sympatię odzwierciedlając na boisku cechy, z których słyną polscy mężczyźni: siła fizyczna, męstwo, determinacja, walka do końca.  Dwa lata po pierwszym medalowym sukcesie polscy szczypiorniści znów wracali z mistrzostw świata z krążkami na szyjach, tym razem koloru brązowego - O ten medal było trudniej niż o srebro dwa lata temu. Kosztowało nas to więcej zdrowia i nerwów-  powiedział po tym turnieju skrzydłowy reprezentacji Mariusz Jurasik i trudno było nie zgodzić się z tymi słowa, bo przecież w decydującym o awansie do półfinału meczu z Norwegią nasi szczypiorniści dokonali czegoś niewiarygodnego, wręcz heroicznego. Żeby grać o medale Polacy musieli wygrać to spotkanie, przez większą część meczu byliśmy jednak daleko od celu. W drugiej połowie przegrywaliśmy już  nawet kilkoma bramkami i choć zaczęliśmy niwelować straty to na niecałe dwie minuty przed końcowym gwizdkiem na tablicy wyników było jeszcze 30:28 dla rywali. Norwegowie do końca meczu nie rzucili nam już żadnego gola, a my najpierw  doprowadziliśmy do remisu, by na piętnaście sekund przed końcem meczu zmusić rywali do wycofania bramkarza. Norwegowie mimo przewagi jednego zawodnika stracili piłkę, która  dostała się w ręce Artura Siódmiaka, a ten z naszej połowy boiska umieścił ją w skandynawskiej bramce, doprowadzając do stanu euforii miliony Polaków oglądających to spotkanie. Tym meczem biało czerwoni udowodnili, że w sporcie zawsze należy walczyć do końca, o czym później przypominali kibicom i przeciwnikom jeszcze nie raz, bo horrory z happy endami stały się specjalnością naszych ,,Gladiatorów” na imprezach najwyższej rangi. Tak było na IO w Pekinie w meczu o 5. miejsce Rosją,  w pojedynkach na Euro 2012 z Danią i Szwecją czy już pod wodzą nowego szkoleniowca Michaela Bieglera, na MŚ 2013 w starciu z Serbią i ME 2014 w pojedynkach z Rosją i Białorusią.

          Naszym piłkarzom ręcznym mimo emocji jakich co roku dostarczają kibicom za sprawą dramaturgii swoich spotkań od 6 lat nie udało się jednak awansować do żadnego półfinału mistrzowskiego turnieju. Przed każdą z tych imprezą dziennikarze sportowi nadmuchają co prawda, ile sił w płucach balonik o nazwie medal, ale pęka on potem na ostatniej prostej do celu zostawiając niedosyt w sercach kibiców. Tym razem może być jednak inaczej. Do najbliższego turnieju nasi szczypiorniści przystąpią z nieco mniejszą presją. Eksperci nie wymienia nas w gronie głównych faworytów do medali. Francja, Dania, Hiszpania i Chorwacja to drużyny, które muszą, my jedynie możemy. Presji na zawodników nie nakłada polski związek. Prezes Andrzej Kraśnicki powiedział przed turniejem,  że celem jest dobre miejsce i zebranie cennych doświadczeń przed przyszłorocznymi mistrzostwami Europy, które rozegrane zostaną w naszym kraju.  Również nasi szczypiorniści nie składają żadnych medalowych deklaracji. Polacy stawiają sobie jedynie krótkofalowo cele takie jak zwycięstwo w każdym meczu, dlatego pierwszą misją do zrealizowania będzie pokonanie w inauguracyjnej batalii Niemców. To spotkanie może zadecydować o tym, z którego miejsca z grupy wyjdziemy, bo co do tego, że zagramy w 1/8 finału nie ma chyba wątpliwości, dlatego, że z Argentyną i Arabią Saudyjską biało czerwoni powinni sobie spokojnie poradzić. Zaciętego boju należy spodziewać się w meczu z Rosją, ale to przeciwnik zdecydowanie w naszym zasięgu. Najtrudniejszym rywalem z pewnością będą Duńczycy. Skandynawowie to aktualni wicemistrzowie świata i Europy, którym marzy się wywalczenie nareszcie pierwszego miejsca na wielkiej imprezie. O tym meczu Polacy na razie nie chcą myśleć,  bo liczy się najbliższe spotkanie.

         O tym, że liczy się tylko kolejny mecz już gdzieś ostatnio słyszeliśmy… tak właśnie przed mistrzostwami świata na pytanie o swoje szanse odpowiadali podopieczni Stefana Antigi. Trudno nie doszukiwać się znów analogi z siatkarzami.  Osiem lat temu szczypiorniści nie ukrywali, że srebro Mariusza Wlazłego i spółki natchnęło ich do wywalczenie wicemistrzostwa świata. Czy i tym razem Gladiatorzy pójdą w ślady siatkarzy? Podobieństw pomiędzy drużynami jest kilka. Oba zespoły prowadzone są przez ambitnych obcokrajowców bez trenerskich sukcesów na koncie. Obie drużyny to mieszanka doświadczonych i utytułowanych graczy z utalentowaną  młodzieżą. Karol Bielecki, Michał Jurecki czy Sławek Szmal podobnie jak Mariusz Wlazły, Michał Winiarski i Paweł Zagumny odnieśli sukcesy w europejskich rozgrywkach klubowych oraz wiedzą jak smakuje medal mistrzostw świata, tym pierwszym do pełnego zaspokojenia apetytu brakuje tylko złota, które niedawno wywalczyli drudzy. Pewne podobieństwa występują również między obecną drużyną i tą sprzed 8 lat.  Wtedy też na naszej ławce trenerskiej zasiadał szkoleniowiec posiadający obywatelstwo niemieckie (Bogdan Wenta posługiwał się wtedy takim obywatelstwem), a w grupie zmierzyliśmy się między innymi z Niemcami i Argentyną, do tego styczeń był rekordowo ciepłym i mokrym miesiącem. Historia lubi się powtarzać, dlatego nie mielibyśmy nic przeciwko temu, aby w Katarze ,,Gladiatorzy” odegrali kilka horrorów ze szczęśliwym zakończeniem za które w nagrodę otrzymają medale, może nawet z najcenniejszego kruszcu.   

Fabiś
O mnie Fabiś

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości